czwartek, 7 sierpnia 2014

Komunikacja ... czytając między słowami

"Jak komunikować się w obcej kulturze" znalazłam taką oto notkę na blogu moich dobrych przyjaciół na kilka dni przed moim wylotem do Ghany. Pomyślałam, że na ten temat wiem już wystarczająco,także nic nie powinno mnie zaskoczyć...po tygodniu twierdze, że byłam naiwna i nigdy nie powinniśmy przestawać sie uczyć, egzamin praktyczny oblałabym bez dwóch zdań. A więc do dzieła, czas na naukę...
"Jak komunikować się w obcej kulturze" 1. Ucz się. • Słuchaj, a zaczniesz rozumieć. Słuchaj słów i słuchaj ciszy. • Obserwuj, a zaczniesz rozumieć. Obserwuj ciało, zwyczaje, gesty - zwracaj uwagę na szczegóły. (Czy wchodząc do czyjegoś domu, zdejmuje się buty?) Naucz się czytać kulturę. • Zadawaj pytania. Naucz się widzieć rzeczy oczami innych osób. 2. Nie oceniaj kultury twojego nowego kraju ani kultur innych członków zespołu. Bóg jest Bogiem wszystkich kultur, a każda z nich ma dobre i złe aspekty. Większość aspektów kultury w ogóle nie jest dobra ani zła, są po prostu inne niż to, do czego przywykliśmy. Bóg jest ponad kulturą, ale On sam postanowił działać w kulturze. Bądź ostrożny, by nie oceniać zbyt szybko, obserwując zewnętrzne przejawy czegoś, czego nie znasz lub nie rozumiesz. 3. Adaptacja kulturowa to twoje osobiste zadanie. Staraj się postępować podobnie jak twoi gospodarze. Sam Jezus stał się podobny ludziom swojego czasu i narodu. Twoja kultura jest OK. Kultura w twoim nowym kraju też jest OK. Ale to ty musisz się zaadaptować. Ludzie, do których dotrzesz, żyją w swoim własnym kraju i postępują według własnych norm. Będą zupełnie nieświadomi, że mogli Cię obrazić czy zszokować. Są u siebie, a ty jesteś gościem. Musisz mieć dużo cierpliwości i wytrwałości. Bądź dla nich sługą. 4. Zdecyduj, że będziesz cieszyć się swoją nową kulturą. Nie trać poczucia humoru. Naucz się śmiać się z siebie. 5. Przebaczaj. Nie wycofuj się. Ucz się i kochaj ludzi. Zawsze można przeprosić i zacząć od początku. 6. Nie trać wizji, uważaj, by twój horyzont nie stał się wąski. Pamiętaj, po co tu jesteś i dlaczego Bóg Cię tu przysłał.

Jedzenie po Afrykańsku

Moja aklimatyzacyjna wciąż trwa. Wydawać by się mogło, że po rocznym pobycie już nic specjalnie mnie nie zaskoczy, nie będe przeżywała faktu, że samochód potrafi utknąc w korku na kilka dobrych godzin, że wyjście po bułeczki do sklepu to nie podskoczenie do najbliższej budki na rogu, a całkiem niezła eskapada, że mięso i ryż to tu danie królewskie. A jednak od kilku dni nie opuszcza mnie wrażenie, że jestem tu jeszcze większym świeżakiem niż poprzednio... Nie wszystko jest takie łatwe jakby się mogło wydawać, a jednak są wokoło mnie ludzie, którzy sprawiają, że ta nowa-stara rzeczywistość jest duża łatwiejsza do przetrawienia. A więc jeśli zapytacie mnie co się jada w Ghanie...to klasa średnia, czyli ja, jadam ryż ze stew (gulaszem, czy sosem) zresztą bardzo smaczny, i plantainy z fasolą,potocznie zwane red red przygotowany przez uroczą Faustinaki, wyborne. Staram się też troszkę jeszcze nieudolnie przemycać, może nie koniecznie polską kuchnie, ale jakieś pomysły a la coś z niczego. Co prawda odkrywam tu po troszku polskie produkty są buraczki, są ziemniaczki, sporo warzyw, jakiś kawał mięsa można również znaleźć w markecie...ale już za kilka dni nie będzie czasu na to by szaleć w kuchni, pewnie wskoczę na market po puszkę sardynek, tudzież tunczyka opakowanie makarony i sos pomidorowy. Jakkolwiek na tą chwilę smakuje Ghany...Bon Apetit!

środa, 6 sierpnia 2014

Ghana I'm back

Po krótkiej przerwie wracam do Ghany :) Przez następne 5 miesięcy będe pracować z dziećmi i kobietami z wioski Duadze w Centralnej Ghanie. Jest to projekt koordynowany przez Caritas Polska, współfinansowany przez MSZ w ramach programu Wolontariat polska pomoc 2014 i realizowany w partnerstwie lokalnego NGO.

Niedokończona historia

Opuściłam Ghanę z początkiem stycznia i słuch po mnie zaginął, przynajmniej na blogu...mnóstwo niedokończonych historii, w których wielokropki ciągną się za mną aż do teraz. Tak wiele się wydarzyło, że trudno jest zacząć od jakiegoś sensownego punktu i kontynuować moją opowieść. Wiem, że wielu z was tu zagląda, a tu wciąż cisza...wstyd mi trochę,ale niestety jestem mistrzem w odkładaniu rzeczy na później. Taka moja bolączka. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie by nie opowiedzieć wam tych wszystkich niewiarygodnych splotów okoliczności, przedstawić poznanych ludzi,które doprowadziły do tego, że w przeciągu kilku miesięcy na pustym kawałku ziemi wyrósł nagle budynek, w którym czas na zabawę, naukę i nawiązywanie nowych znajomości znalazła ok. 100 dzieciaków. No i w dwóch słowach opisać jak to się stało, że Obroni (białą dziewczyna)została królową w ghańskiej wiosce. Przedszkole stało się spełnieniem marzeń wielu osób, ale przede wszystkim mieszkańców wioski Duadze, którzy bardzo go potrzebowali. Matki, które nie mogły doznać spokoju ze względu na pracę jaką wykonywały w której uczestniczyły również dzieci. Dzięki ich wytrwałości i zaangażowaniu mężczyzn, jak również ponad przeciętnej hojności osób z Polski i świata powstało przedszkole. Zatrudnienie w nim znalazło 6 nauczycieli. W trakcie prowadzenia projektu poznałam również królową tej wioski. Nana Felicia to niezwykle przedsiębiorcza kobieta. Zaprzyjaźniłyśmy się, opowiadała mi o planach, jak chciałaby usprawnić funkcjonowanie życia w wiosce. Mieszkańcy głównie trudnią się rolnictwem, żyją również z przetwórstwa oleju palmowego. Potrzebują maszyn by usprawnić funkcjonowanie farm oleju, bo praca to ciężka i mozolna. Widziałam, że bardzo zależy jej na mieszkańcach wioski i tych dzieciakach. Udało nam się oficjalnie otworzyć przedszkole kilka dni po świetach Bożego Narodzenia, towarzyszył temu wielki festyn, spora ilość muzykantów przechodziła przez główna "ulice" wioski robiąc nie małe zamieszanie i przybyła spora ilość zaproszonych gości. Nie spodziewając się niczego w pewnym momencie zostałam wyrwana z tłumu. Zaczęto mnie nieść na rękach i wykrzykiwano NANA co znaczy królowa.Wioska w akcje uznania za inicjatywę budowy przedszkola postanowiła mnie odznaczyć tytułem i nadać imię królowej rozwoju i opiekunki dzieci. To jedno z najwspanialszych wyróżnień jakiego dostąpiłam i najwspanialsze doświadczenie jakie mi się przytrafiło. Ubrano mnie w specjalnie przygotowane na ten dzień szaty, spotkałam się z radą wioski, przecięłam oficjalnie wstęgę, radości nie było końca.... z wielkim smutkiem zostawialam dzieciaki. One nie bardzo wiedzialy co sie dzieje, ja wierzylam ze moze za jakis czas uda nam sie znowu spotkac,w koncu jedna z odpowiedzialnosci krolowej jest roszczyc sie i opiekowac o dzieciaki... I tu rozpoczyna sie nowy rozdzial mojej historii...Ghana I’m back (jestem z powrotem)

Niedokonczona historia Fotorelacja

Nie ma świąt bez harmattanu

Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...