poniedziałek, 19 października 2009

radość, enjoy, happines...


Wygląda na to, że piękna, słoneczna złota jesień nie trwała zbyt długo, dziś pojawiły się już pierwsze delikatne zawieruchy. Liście ułożone w lekkim bezładzie na chodnikach, dziś przypominają małe trąbki powietrzne, wirujące to tu, to tam. Szkoda tylko ze nie zabrałam aparatu, byłyby z pewnością świetne zdjęcia, ale nic straconego jutro będzie kolejna szansa, bo panowie meteorologowie zapowiadają drobne ochłodzenie no i w końcu zima zbliża się małymi kroczkami. Ale z pewnością to nie powody to smutów, bynajmniej ja mam dziś prawdziwy powód do radości, gdyż dostałam nową pracę i to ponoć na cały etat, okaże się już wkrótce. A miejsce szczególne dla emigrantów, którzy lubią kupować dużo i za okazyjną cenę-primark, także od przyszłego tygodnia zapraszam na shopping:) chętnie pomogę, doradzę i skasuje:)
A to wszystko dowodzi temu o czym mówi piosenka poniżej, że ten kto ufa Bogu (Tacie) nie zostanie zawstydzony, bo On jest wierny, dobry i hojny w dawaniu. Dziękuje:)

Ten kto uwierzył nie będzie zastydzony...Ps.25

czwartek, 15 października 2009

Niesamowita historia - Nick Vujicic


To najbardziej niezwykła historia jaką kiedykolwiek widziałam.
Jeśli myślisz, że nie posiadasz wystarczająco dużo, spójrz jak bardzo można cieszyć się życiem.
Ponieważ to nie twoje zdolności, umiejętności, to jak wyglądasz czy kim jesteś czynią cię wyjątkowym,
ale prawda....słowa Tego który cie stworzył i zaplanował.
A one mówią " Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was, myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją".
Czy potrzebujesz lepszego wyznania miłości???

Pozdrowieniam was:)

środa, 14 października 2009

kolory jesieni
















Podczas gdy Polskę w środku wczesnej jesieni zaatakowała niespodziewanie zima, temperatura spadła do - 2 stopni C, aż krew marznie w żyłach. Na baczność postawione zostały służby drogowe, w stanie gotowości czekają piaskarki i pługi ( przynajmniej powinny) służby energetyczne w całym kraju maja dodatkowe dyżury z powodu odciętej elektryczności. Z nieba pada biały pył, i chyba przyszła pora aby po jeszcze nie tak dawnym wspomnieniu gorącego lata, przywitać wełniane szaliki, uszatkowe czapki, ciepłe kalesony..brrr. I to własnie jeden z tych powodów dla którego mnie Irlandia o tej porze roku totalnie zachwyca. Ponieważ tutaj pogodzie nic sie nie pomyliło i tak jak zaplanowano to w kalendarzu tak i wygląda na zewnątrz. Kolory jesieni są zachwycające i przeróżne. Dziś po powrocie z pracy wybrałam sie na mały spacer do parku, aby pokazać wam że w październiku świat przynajmniej jego dublińska część wygląda cudownie.

piątek, 9 października 2009

Dubliński okres grzewczy rozpoczęty









Jak już wcześniej pisałam jesień w Dublinie potrafi płatać spore figle. Kaprysy pogodowe są nieprzewidywalne ulewa, błysk słonka, opady ciągłe, przelotne z przerwami, można by tu wyróżnić każdy rodzaj niebiańskiego deszczu i z pewnością jak to już bywa w polskim zwyczaju trochę ponarzekać, ale cóż to zmieni. Zamiast tego można naprawdę cieszyć oko wielobarwnością i kolorytem tego co za oknem.
Jednak temperatura w naszym mieszkaniu przekroczyła wczoraj granice naszej tolerancji i powiedziałyśmy z Iwoną: dosyć!!! bo w końcu ileż można nosić na sobie warstw ubrań, szalików, babcinych skarpet, zalewać się gorąco czekoladą, a i tak wciąż zimno, także zaprosiłyśmy do naszego niewielkiego czworokątnego pokoju grzejnik. Być może ku zdziwieniu niektórych z was Irlandczycy nie posiadają centralnego ogrzewania, bynajmniej w naszym bungalow jest im to obce, także ratujemy się czym możemy...a kilka dni temu zdarzyło się i tak, że temp. na zewnątrz przewyższała tę w naszym mieszkaniu, więc postanowiłyśmy z Iwoną wybrać się na mały spacer dogrzać kości. Zobaczcie co z tego wyszło...

środa, 7 października 2009

pazdziernikowo - jesiennie czyli zmiennie....

Przyszedł październik, dla mnie to czas zmian. Kilka dni temu rozpoczął się nowy rok akademicki, który tym razem spędzam inaczej jak do tej pory. Podczas gdy studenci pilnie maszerują ze swymi aktówkami pod pachą w uczelniane mury w celu poszerzenia swych intelektualnych horyzontów, ja przechodzę inną szkołę, powszechnie nazywaną "szkołą życia" samodzielnego, z dala od ukochanych osób, za którymi zaczynam mi się tęsknić, trochę niezależnego, choć są tu niezwykłe osoby, które mnie wspierają, uczą odwagi, gdy ja wolę bezpieczne miejsca, karzą się myć, gdy chce pozostać brudna, uczą wdzięczności, gdy zdarza się narzekać....taka mała musztra, której w szkole nie uczą. I choć wydawało mi się wiele razy, że znam siebie doskonale, swoje reakcje, zachowania, że dam sobie radę o własnych siłach to właśnie tu odkrywam jak nieprzewidywalny jest człowiek w swoich zachowaniach, ale widzę w tym wiele zalet. Oznacza to że jesteśmy żywymi istotami, które stale są w procesie i zmieniają się, uczą się czegoś nowego o sobie i ludziach.
I mimo, że jesień jest stałą porą i przychodzi każdego roku, zaraz po lecie to nigdy nie jest ona taka sama, zwłaszcza ostatnio, zaczyna być zaskakująca. Ale w tym wszystkim jest jedna stała zmienna....tak jak jesień zawsze przychodzi po lecie, tak w moim życiu stabilizacje, pewność daje mi mój Bóg i nawet gdy znajdowałam się tu w tarapatach i zdarzało się, że moje rozwiązania zawodziły to On był pewnością pośród mojej największej niepewności.
Tutaj jesień nabiera dla mnie nowego smaku: gorącej czekolady, skojarzenie okularów przeciwsłonecznych i parasola jest jak najbardziej na miejscu, bo nigdy nie możesz być pewien tego co zdarzy się za chwilę.... no i małej życiowej rewolucji.
Specjalne gorace pozdrowienia dla mojej utęsknionej grupy I PSiTP, jesli tu czasem zaglądacie to wiedzcie że pamiętam i myślę o was - zwariowanych ludkach :) dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą pracuje w sklepie i wracam na krótko w styczniu (także liczę wtedy na jakieś spotkanie z wami).

Nie ma świąt bez harmattanu

Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...