wtorek, 12 lipca 2016

Zaczynam odnowa

Życie jest podróżą, która nie zaczyna się w momencie gdy ruszamy w drogę, ale od dawna dzieje się w naszej głowie... odkąd sięgam pamięcią zawsze marzyłam o takiej fascynującej przygodzie, życiu gdzieś hen daleko i pracy która będzie moją pasją, w której będe mogła sie spełniać i mieć wpływ na jakąś niewielką cząstke zastanej rzeczywistości i najlepiej z kimś, kto wszystko to dobrze zrozumie... Ktoś kiedyś śpiewał, że marzenia się spełniają, tylko.... wierz :) Pakuje się w kolejną podróż i mam poczucie, że to nie będzie zwyczajna wyprawa jak to bywało dotychczas. Zamykam jakiś mały rozdział swojego życia,czas na wyjście z poczekalni, niby tylko na chwilę, bo wszystko ma trwać zaledwie 6 miesięcy, ale już tak długo na to czekałam, że nie ważne ile to będzie trwało, ważne by się wreszcie stało, a ja wycisnę z tej przygody każdą słodką bądź cierpką nutę. Zobaczymy co życie przyniesie. Zostawiam ciepłą posadkę za biurkiem, odrzucam ofertę pracy, pakuje plecak i ruszam w dalekie nieznane. Tym razem kierunek Ghana. Zapowiada się ciekawie, praca w szkole, na wioskach z kobietami, mam nadzieje że podołam....Towarzyszy mi w tych całych przygotowaniach niebywałe podekscytowanie, dreszczyk emocji i wszechogarniający spokój. To wszystko tak się zaczęło, znienacka, nieplanowanie. Wielu z was słyszało już tą historię pewnie nie raz...po 3,5 roku jestem totalnie zdumiona Bożą łaską, bo to bez wątpienia jego plan, sama bym sobie tego tak nie wymyśliła, nie poskładała w jedną zgrabną całość. On przecież zna mnie na wskroś i wie jakie dzikie lęki we mnie drzemią. Wielu się zdumiewa, nie dowierza, że z tej skromnej dziewczyny , która "przeprasza, że żyje" zrodziła się taka "lwica", a ja odpowiem jedno, Bóg miał na mnie pomysł. On jak nikt inny wie co drzemie, hen hen na samym dnie naszego serca i co fajniejsza, dość często do nas o tym mówi, tylko pytanie czy my chcemy tego słuchać. Ja posłuchałam...i tak od 3 lat jestem w Ghanie, miejscu które odmieniło mnie do reszty, miejscu które jest początkiem niewiarygodnej i pięknej historii w moim życiu. Miejscu, które pozwoliło mi odkryć moje słabości, wycisnęło nie jedną łzę, ale dało satysfakcje i radość jakiej dawno nie czułam. Nauczyło pokory i dało poczucie jak mało w życiu zależy tylko od nas. Pokazało jednak, jak wielu wspaniałych ludzi mnie otacza. Udało się zbudować przedszkole, które stało się bezpieczną przystanią dla setki dzieci i młodzieży w pewnej wiosce na południu Ghany. Oddałam cząstkę siebie temu miejscu a w zamian dostałam daleko więcej. Od miesiąca jestem żoną najwspanialszego faceta po tej stronie globu, który zdecydował się wejść ze mną na tą głęboką wodę i całym sobą wspiera i dopinguje by ta podróż, którą razem zaczęliśmy była kontynuowana. Przygodę Państwa Quarcoo czas rozpocząć. Do września mamy czas by poukładać sobie ten nasz wspólny świat. Eddie na co dzień pracuje w prywatnej firmie, a ja z początkiem roku szkolnego wracam do Mankessim, by wesprzeć pracę przedszkola więc znowu czeka nas rozłąka. Co prawda to nie 8000 km jak dotychczas , ale i tak 3godz drogi sprawi, że pewnie będziemy widzieć się weekendowo. Oboje mamy świadomość, że łatwo nie będzie ale wierzymy, że uda nam się wytrwać w naszym postanowieniu. Myśląc o marzeniu małej Moniki, która chciała przeżyć wyjątkową przygodę życia, patrzę na swoje życie teraz i wciąż nie dowierzam, to wszystko brzmi wprost niewiarygodnie, bywa że i dla mnie samej. Zadaje sobie pytanie, gdzie jest klucz do szczęśliwego, spełnionego życia??? I odpowiedz jest tylko jedna, bo w życiu chodzi o to by znaleźć Jezusa to On cię poprowadzi.

Nie ma świąt bez harmattanu

Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...