"Wychowanie dzieci to w rzeczywistości twórcza praca kształtująca naszych następców”. Wychowanie, edukacja, inwestowanie w małe, młode pokolenie ludzi, którzy w przyszłości będą liderami, lekarzami, nauczycielami, będą decydować o tym jak nam będzie się żyło. O nich z dalekiego krańca świata chcę wam opowiadać. Zarażać pasją i miłością do tego co skradło cząstkę mojego serca. O tym, że życie przeżywane z innymi i poświęcone dla innych jest piękną historią z wielokropkiem...
wtorek, 12 lutego 2013
AKWAABA – witajcie! ( 5.02.2013)
To pierwsze słowa które pojawiły się na horyzoncie po wylądowaniu na lotnisku w Akrze. Po zrobieniu pierwszego kroku na płytę lotniska, czuje jakbym weszła do sauny, pot spływa po czole, a poliki dostają rumieńców.
W hali przylotów wita nas niezwykle entuzjastyczny 10 osobowy komitet powitalny, Ambrose (szef organizacji) z przyjaciółmi i wolontariuszami. Po 2h drogi docieramy do Mankessim –miasteczka w którym przyjdzie nam pracować i mieszkać przez najbliższe 6 miesięcy.
Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu pierwszą noc spędzamy w hotelu, okazało się że w naszym mieszkaniu jest jakiś problem z wodą i do jutra powinien zostać naprawiony. Jeszcze nie zaczęliśmy pracować a już jesteśmy goszczeni jak „królowie”. Zewsząd da cię odczuć niezwykłe gesty sympatii i gościnności. Przy okazji wieczornej integracji cała nasza ekipa (czyli 2 Polki, 2 Włochów i Iwona nasza koordynatorka) otrzymała ghańskie imiona. Od dziś wołają na mnie EFUA- imię to oznacza dzień tygodnia w którym się urodziłam, czyli piątek.
Dzień zaczynamy od spaceru po okolicy. Odwiedziliśmy klinikę, bazar, pocztę, posterunek policji, dwie szkoły. Jedna z nich prowadzona przez misjonarzy, druga prywatna, ale chyba tylko z nazwy bo budynek, choć i to jest za dużym słowem, kilka cegieł i dykta przykrywająca dach. Dzieciaki powitały nas z niesamowitą radością, machając, przybijając FIVE, chcąc się zaprzyjaźnić. Wywołaliśmy w szkole nie małe zamieszanie, nauczyciele przez dobre kilka minut nie mogli prowadzić lekcji. A dzieciaki krzyczały OBRONI, obroni – co znaczy BIALI. Te słowo towarzyszyło nam dziś przez resztę dnia, wywoływaliśmy na ulicach nie małe zainteresowanie i wiele uśmiechów na twarzach. Wróciliśmy do domu padnięci po kilku godzinnej wędrówce w żarzącym słońcu, ale sen nie nadszedł zbyt szybko, temperatura robi swoje … i dla dodania rumieńców naszej nowej codzienności dodam że poza naszą czwórką, dziś odkryliśmy extra „nielegalnych” lokatorów 1 pająk, 3 karaluchy robi się tropikalnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie ma świąt bez harmattanu
Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...
-
Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...
-
Kilka tygodni temu wraz z Mabel, moją przyjaciółką i przewodniczką po ghanskim świecie, rozpoczęłyśmy cykl spotkań dla młodych dziewczyn o...
-
Z której strony by na Afrykę nie spojrzeć to kontynent pełen tajemnic, różnorodności, dla jednych fascynujący dla innych przerażający. Na sa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz