środa, 6 marca 2013

Zarażona uśmiechem ( 1 marca 2013 )

Ghańska codzienność nieustannie mnie czymś zaskakuje. Żyje w przekonaniu, że każdy dzień jaki tu spędzam to niesłychane szczęście i jakiś totalnie niezasłużony prezent. Wybieram się na spacer, w sąsiedztwie jestem już dobrze znana, więc naturalnym jest, że wszyscy, dzieci, dorośli zewsząd witają mnie po imieniu, machając na powitanie wykrzykując głośno swoje meom we ache (dzień dobry) a potem moje imię MADAME EFUA, MISS MONIKA, to już nie dziwi. Ich pogoda ducha, wieczny optymizm, szeroki uśmiech bywa konfrontujący. Na miejscowych drogach też nie czuje się wyobcowana, zewsząd rozchichotane buzie śmieją się do mnie, może czasem marzę by odlecieć trochę w chmury i pomyśleć o niebieskich migdałach, zamyśleć się na chwilę, ale póki co jest to niemożliwe… „Śmiech, uśmiech jest w fizjologii wyrazem twarzy powstającym przez napięcie mięśni przede wszystkim w okolicach kącików ust, lecz również wokół oczu. Śmiech jest u ludzi jednym z przejawów radości lub szczęścia. Ten niepozorny wyraz twarzy jest tak zbawienny, że w krajach rozwiniętych opracowano nawet metodę terapii śmiechem, czyli gelotologię (z gr. Gelos- śmiech). Jeden z jej twórców Norman Cousins , cierpiał z powodu zapalenia stawów i stwierdził, że jedyne, co go wyleczy, to…sesje spontanicznego, radosnego, szczerego śmiechu. On to bowiem ma zdolność rozładowywania wszelkich napięć i stresu, a tak przy okazji – mocno wtedy pracują mięśnie i przepona, więc spalamy kalorie i chudniemy. Szkoda tylko, że my, Europejczycy, a w szczególności Polacy tak rzadko się śmiejemy. W tej materii Afrykanie i Azjaci wyprzedzili nas o lata świetlne. Pocieszające jest to, że dla naszego mózgu nie ma znaczenia, czy śmiejemy się szczerze, czy sztucznie, bo w obydwu przypadkach rozpoczyna się produkcja endorfin. Śmiejmy się więc od rana do wieczora, tym bardziej że uśmiech dodatkowo może mieć ciekawe „skutki uboczne” ( M. Wojciechowska Zapiski(pod)różne) .” Kilka dni temu szeroki uśmiech na mej twarzy wywołała mała, 3 letnia dziewczynka. Właśnie szłam osiedlową dróżką wraz z resztą naszej ekipy, gdy z naprzeciwka wybiega mała czarna buźka. Uradowane oczy i rączki wyciągnięte w moim kierunku…chwila konsternacji czy to oby na pewno do mnie, bo dziecka nie poznaje, czy może rzuci się w ramiona kogoś stojącego za mną, ale po kilku sekundach poczułam niezwykłe ciepło wtulającego się we mnie małego ciałka, które ściskało moją szyję co sił, lekko przy tym przyduszając. To zaufania, ogrom miłości i ten czarujący uśmiech rozłożyły mnie na łopatki tego poranka. Aż zaczęłam się zastanawiać, skąd tyle bezgranicznych i spontanicznych odruchów bierze się w dziecku? Bez rozkminiania czy powinnam, czy wypada, co o mnie sobie pomyślą…o jakże życie było by łatwiejsze. Zdałam sobie sprawę, że właśnie o to tu chodzi, żeby w pełni rozkoszować się każdym dniem, ludźmi których spotykam na drodze, relacjami które są mi dane i tą najważniejszą w górze. Odnoszę wrażenie, że Bóg właśnie o tym mówił, przytaczając przykład tych najmniejszych, abyśmy stali się podobni do nich, spontaniczni, cieszący się bezgranicznie, nie kalkulujący wszystkiego…to zbyt ważne, by po prostu to zignorować!!! Kolejnego dnia, to ja miałam okazje wnieść trochę radości do ich świata. Ze względu na obchodzony w Ghanie 6 marca Dzień Niepodległości (Ghana jest pierwszym spośród afrykańskich krajów, które uzyskało niepodległość 6.03.1957r.) przygotowaliśmy dla dzieci mały warsztat artystyczny. Każde z nich zrobiło własnoręczne swój kotylion w narodowych barwach. Gdybyście tylko widzieli ich rozpromienione oczy, masę zamieszania, zawody kto szybciej, który ładniejszy i na koniec te dumne spojrzenia. Te dzieciaki nieustannie mnie zaskakują poziomem wiedzy, chęcią do nauki, bezkompromisowością. Z pewnością gdyby środowisko w którym żyją stworzyło im lepsze warunki wielu z nich miało by szanse osiągnąć dużo więcej, ale nie skarżą się…walczą o swoje poglądy, uczą się dyscypliny, determinacji…zapewne kilku z nich uda się osiągnąć szczyt, a co z resztą?!? By pomóc im poszerzyć horyzont, zrozumieć świat w którym żyją, zainspirować do większych rzeczy, marzeń, wraz z lokalną organizacją HYDO, która jest pomysłodawcą projektu i wolontariuszami z którymi pracuję, chcemy dać dzieciakom taką możliwość, poprzez stworzenie Edukacyjnego Centrum i otwarcie biblioteki. Jeśli uważasz, że pomysł jest godny uwagi, zainteresowania i czujesz, że chciał/a byś się zaangażować poprzez wsparcie finansowe, bądź w inny sposób, a może masz jakieś pytania, bardzo proszę o kontakt, mój email: monika.kacz@poczta.fm Bo nie ma nic piękniejszego niż ciepło i radość płynąca z dziecięcego uśmiechu.

1 komentarz:

  1. Rzeczywiscie malo usmiechu spotyka sie na codziennej drodze w Europie (nie tylko Polacy sie malo usmiechaja).
    Czytajac Twe zapiski musze myslec o tym, co pisze w psalmie 118: "Oto dzień, który Pan uczynił:
    radujmy się zeń i weselmy!"
    Wyzwanie?
    Swiat sie zmienia, gdy usmiechamy sie do innych, i gdy dostajemy go z powrotem. :-D

    Pozdrawiam serdecznie
    Asia SK

    OdpowiedzUsuń

Nie ma świąt bez harmattanu

Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...