środa, 10 czerwca 2015

Muzeum niezrealizowanych marzeń

Sporadycznie się zdarza by reklama telewizyjna mogła zainspirować mnie do czegokolwiek,rzadko kiedy do głębszych refleksji a juz na pewno do napisania posta. No to masz, nigdy jednak nie mów nigdy...Ostatnio przeżywam jakąś małą posuchę pisarską, choć doprawdy tematów nie brakuje. Chyba nigdy nie miałam tak wielu historii do opowiedzenia jak przez ostatnie tygodnie, a jednak coraz ciężej przełożyć je na słowo pisane. Jak oddać te emocje, strach, podekscytowanie które im towarzyszą? Wczoraj oczami wyobraźni weszłam do muzeum niezrealizowanych marzeń. Wprowadził mnie do niego z widzenia znany mężczyzna, znalazłam w nim regał podpisany moim imieniem i nazwiskiem, otwieram i jakby na taśmie filmu przypomniałam sobie obraz siebie sprzed 12 lat dziewczyny wciąż dość młodej, ambitnej, wstydliwej, zakompleksionej, podejmującej pierwsze poważne decyzje w życiu. W głowie której zaczęło pojawiać się sporo pomysłów na życie, wspomnienia pierwszych wyjazdów, poznanych ludzi i pierwsze marzenia co mogło by być największą życiową inwestycją. Ponieważ nigdy nie miałam zanadto parcia na bycie szaloną bizneswoman, przebijającą szpilkami ciężar szklanego sufitu, czy ku zdziwieniu bycie szaloną globtroterką przemierzająca setki km w poszukiwaniu przygody. Marzyłam o czymś bardziej zwyczajnym, a jednak wywierającym wpływ i znaczenie. Mając na koncie małe biurowo-korporacyjne historie, które pozwalały mi na spokojne harmonijne życia a z drugiej strony wierciły dziurę w brzuchy powodując lawinę frustracji, wiedziałam że to poszukiwanie, na końcu którego jest to transcendentalne pytanie o sens życia wciąż muszę kontynuować.
Zastanawiam się często co powstrzymuje nas przed realizacją życiowych marzeń i nie mówię tu o wyprawie na wyspy greckie, czy zakupie nowego mieszkania, ale raczej o przewartościowaniu życia, postawieniu sobie właściwych priorytetów, odkryciu tego o co tak naprawdę w tym życiu mi chodzi, co jest dla mnie ważne i wartościowe, o ruszeniu tyłka z wygodnej kanapy i powiedzeniu dziecku, żonie, mężowi, matce, ojcu jak ważni dla mnie jesteście, chce byście o tym wiedzieli, o zostawieniu pracy, która nie daje mi satysfakcji, a co gorzej jest przyczyną frustracji, narzekań i zrobieniu czegoś o czym zawsze marzyła/em.... strach, wygoda,stabilność, dyskomfort,zgoda na byle jakość, akceptacja zastanej sytuacji... często boimy się zaryzykować, a co mamy do stracenia? Często marzymy o udanym małżeństwie, kochającej się rodzinie, wartościowym życiu, ale jak już się tam znajdujemy to oblewamy ten egzamin z życia, bo zapominamy o tym, że trzeba je pielęgnować, troszczyć się, stawiać innych ponad siebie, poświęcać się, a to przecież takie przereklamowane, niemodne w tych naszych czasach. Pozwalam sobie na tą krótką refleksje, bo sama wkraczam dwoma nogami w nowe życiowe rozdziały i głowa pełna jest marzeń by i moje życie tak mogło wyglądać ale w tym wszystkim też sporo jest lęku o to czy na pewno dam radę, czy sprostam tym nowym wyzwaniom. Zasada Pareto mówi o tym, że 20% nauczycieli ma wpływ na 80% decyzji jakie podejmujemy w swoim życiu. Jakby na to nie spojrzeć jestemy trochę produktem powstałym na skutek różnych połączeń, relacji w jakie wchodzimy, poddani wpływom otoczenia, a nie koniecznie samotnymi żuczkami wędrującymi przez życie. Poszczęściło mi się w życiu, że ci najważniejsi nauczyciele to fantastyczni ludzie. I to właśnie oni pomogli mi uwierzyć, że można życ spełnionym życiem realizując swoje marzenia, że strach to normalny stan rzeczy, który występują u każdego, tylko każdy z nas inaczej z nim walczy, że ważniejsze jest to by BYĆ a nie MIEĆ, że poświęcenie to defacto najprzyjemniejszy stan w życiu, który rozciąga naszą percepcje świata, kształtuje nasz charakter, daje radość z prostych wręcz banalnych rzeczy, niweluje nasz egoizm. Albert Einstein powiedział że "życie poświęcone drugiemu człowiekowi, warte jest przeżycia". Jezus Chrystus powiedział, że "bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać". Jak wygląda twoje życie? Gdy wchodzisz do swojego życiowego muzeum, to co w nim widzisz? Ja jakiś czas temu podjęłam pewne ważne decyzje. Moje życie nie należy do mnie samej, a więc do kogo? Do tego Jedynego BOGA który w tak kreatywny sposób stworzył ten kawałek świata na którym przyszło mi żyć i wierzę, że jeśli ON go stworzył i wiele o tym stworzeniu powiedział to chcę żyć wedle tych słów, z tej decyzji wynika to co robię w moim życiu, ile wkładam w to energii, pasji i wiem, że efekt finalny mnie zaskoczy i wyrwie z butów. Bo ten rodzaj fajnego uzależnienia pozostawia w moim życiu wciąż ogromne pokłady przestrzeni by marzyć by podejmować decyzje, wiem że nie składam życia na ołtarzy poświecenia ku szczęściu kogoś innego, ale biorę udział w tworzeniu niesamowitej historii. Gdy otwieram szufladę z moim imieniem to widzę wiele radości i znacznie więcej potencjału niż mogłabym sobie to wyobrazić bądź zaplanować gdy nieśmiało sięgałam po nowe marzenia. Myślę, że nigdy nie przeszło by mi przez myśl, że przed 30-tką rozpocznę "karierę" Królowej w ghańskiej wiosce, że wraz z grupą przyjaciół wybuduje przedszkole na dalekim krańcu świata, że przypadnie mi w udziale opieka nad 80 rozkosznych afrykańskich buziek, że zostanę reprezentantką Ghany w Polsce, że będe poznawać niezwykle ciekawych ludzi, czy że będe planować życie w kraju w którym mówi się w innym języku od mojego ojczystego.
Muzeum niezrealizowanych marzeń ma to do siebie, że życie potrafi być przewidywalne, wygodne, bywa ciekawe, daje poczucie pewnej stabilności, względnej niezależności ale na koniec, no własnie czym jest jego koniec.... Życzę wam mimo wszystko, by otwarcie szuflady waszym imieniem było początkiem nowej fascynującej podróżny. I byście swoją historią mogli zapalać, zarażać i inspirować innych do działania.
Żyj, jakby niebo było na ziemi Kochaj, jakbyś nigdy nie był zraniony Śmiej się, jakby nikt nie słyszał Śpiewaj, jakby nikt nie słuchał Tańcz, jakby nikt nie patrzył Śnij, jakby nie istniało niemożliwe Graj, jakby nie było zwycięzców Dawaj, jakbyś miał mnóstwo Uśmiechaj się, aż zaboli cię twarz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie ma świąt bez harmattanu

Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...