piątek, 9 października 2009

Dubliński okres grzewczy rozpoczęty









Jak już wcześniej pisałam jesień w Dublinie potrafi płatać spore figle. Kaprysy pogodowe są nieprzewidywalne ulewa, błysk słonka, opady ciągłe, przelotne z przerwami, można by tu wyróżnić każdy rodzaj niebiańskiego deszczu i z pewnością jak to już bywa w polskim zwyczaju trochę ponarzekać, ale cóż to zmieni. Zamiast tego można naprawdę cieszyć oko wielobarwnością i kolorytem tego co za oknem.
Jednak temperatura w naszym mieszkaniu przekroczyła wczoraj granice naszej tolerancji i powiedziałyśmy z Iwoną: dosyć!!! bo w końcu ileż można nosić na sobie warstw ubrań, szalików, babcinych skarpet, zalewać się gorąco czekoladą, a i tak wciąż zimno, także zaprosiłyśmy do naszego niewielkiego czworokątnego pokoju grzejnik. Być może ku zdziwieniu niektórych z was Irlandczycy nie posiadają centralnego ogrzewania, bynajmniej w naszym bungalow jest im to obce, także ratujemy się czym możemy...a kilka dni temu zdarzyło się i tak, że temp. na zewnątrz przewyższała tę w naszym mieszkaniu, więc postanowiłyśmy z Iwoną wybrać się na mały spacer dogrzać kości. Zobaczcie co z tego wyszło...

3 komentarze:

  1. jeszcze zimę zaliczyć musisz !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech jak tam zielono, aż nie chce mi się wierzyć, że tak zimno! A u nas złota polska jesień, śliczna choć też deszczowa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jakie ciekawe fotki... te na ktorych widac cien ...

    OdpowiedzUsuń

Nie ma świąt bez harmattanu

Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...