Oczekiwanie przed podróżą było bardzo stresujące, na lotnisko odwieźli mnie braciszkowie wraz z Fatherem i Asiunia:) łzy polały się jak grochy...ale po przejściu przez odprawę celną spotkałam znajome twarze, koleżanka, której nie widziałam od 8 lat, była strażnikiem granicznym, jest widok wywołał dość szeroki uśmiech na mej twarzy, następnie przy bramie na autobus lotniskowy zaznajomiłam się z dwoma dość urodziwymi dziewczętami, jedna już stały bywalec zielonej wyspy, druga zestresowana podobnie jak ja pierwszy raz wybierała się w podróż za resztą emigranckich polaków. Martyna została naszym wodzem podróżniczym i przewodziła całej dalszej wyprawie...na płycie lotniska juz zdążyłyśmy wymienić się numerami i po chwili gadałyśmy jak stare dobre kumpele, także w efekcie umówiłysmy się na kawę. Lot samolotem był niesamowity, zważając na fakt ze wyruszyliśmy prawie z godzinnym opóźnieniem, pozniejsze widoki zrekompensowały wszytsko. Na dublińskim lotnisku w okrzykach radości powitała mnie moja MŁODA CIOCIUNIA z reszta ZWARIOWANEJ EKIPY (Ninką śmieszkiem i psikutą) i od tego momentu zaczeła sie moja wymarzona przygoda........
"Wychowanie dzieci to w rzeczywistości twórcza praca kształtująca naszych następców”. Wychowanie, edukacja, inwestowanie w małe, młode pokolenie ludzi, którzy w przyszłości będą liderami, lekarzami, nauczycielami, będą decydować o tym jak nam będzie się żyło. O nich z dalekiego krańca świata chcę wam opowiadać. Zarażać pasją i miłością do tego co skradło cząstkę mojego serca. O tym, że życie przeżywane z innymi i poświęcone dla innych jest piękną historią z wielokropkiem...
czwartek, 2 lipca 2009
Doleciałam....
Oczekiwanie przed podróżą było bardzo stresujące, na lotnisko odwieźli mnie braciszkowie wraz z Fatherem i Asiunia:) łzy polały się jak grochy...ale po przejściu przez odprawę celną spotkałam znajome twarze, koleżanka, której nie widziałam od 8 lat, była strażnikiem granicznym, jest widok wywołał dość szeroki uśmiech na mej twarzy, następnie przy bramie na autobus lotniskowy zaznajomiłam się z dwoma dość urodziwymi dziewczętami, jedna już stały bywalec zielonej wyspy, druga zestresowana podobnie jak ja pierwszy raz wybierała się w podróż za resztą emigranckich polaków. Martyna została naszym wodzem podróżniczym i przewodziła całej dalszej wyprawie...na płycie lotniska juz zdążyłyśmy wymienić się numerami i po chwili gadałyśmy jak stare dobre kumpele, także w efekcie umówiłysmy się na kawę. Lot samolotem był niesamowity, zważając na fakt ze wyruszyliśmy prawie z godzinnym opóźnieniem, pozniejsze widoki zrekompensowały wszytsko. Na dublińskim lotnisku w okrzykach radości powitała mnie moja MŁODA CIOCIUNIA z reszta ZWARIOWANEJ EKIPY (Ninką śmieszkiem i psikutą) i od tego momentu zaczeła sie moja wymarzona przygoda........
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie ma świąt bez harmattanu
Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...
-
Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...
-
Z której strony by na Afrykę nie spojrzeć to kontynent pełen tajemnic, różnorodności, dla jednych fascynujący dla innych przerażający. Na sa...
-
Kilka tygodni temu wraz z Mabel, moją przyjaciółką i przewodniczką po ghanskim świecie, rozpoczęłyśmy cykl spotkań dla młodych dziewczyn o...
to już wstęp do afryki ?:>
OdpowiedzUsuńhej Sas:) jak najbardziej, taki mój epilog...:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń