środa, 22 lipca 2009

piknikowo

ostatnimi czasy mój blog doznał lekkiego zaniedbania, co zostało mi już wypomniane, dlatego też postanowiłam się poprawić, odkurzyć go delikatnie i skrobnąć mała notkę. Ostatnie dni jak widzicie upłynęły podróżniczo z moją ciociunią. Zapuściłysmy się w urocze portowe miasteczko. Po wydeptaniu kilku ścieżek, urządziłyśmy sobie mały piknik i z niewielkiego skalistego wzniesienia podziwiałyśmy cud stworzenia, cudne widoki. Ja dorwałam aparat i odnalazłam się w żywiole reportera, to chyba moja nowa miłość, bo zaczęłam robić zdjęcia wszystkim i wszystkiemu, co po krótkiej chwili wywołało złowieszczą minę na twarzy Iwony , ale to nie przeszkodziło nam w dobrej zabawie, bo śmiech i łzy szły w parze, zwłaszcza w jej przypadku. Jak na Irlandię przystało nie mogło zabraknąć deszczu, także zwinęłyśmy swój mandżur i powabnym krokiem powędrowałyśmy w stronę miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie ma świąt bez harmattanu

Obiecałam post o świątecznej niespodziance w naszym przedszkolu, mimo, że już zanurzamy się w Nowym Roku i zapominamy o świątecznych smaczk...